sobota, 25 września 2010

Zmieniłam swoje życie

Nic już nie jest takie samo. Wszystko jest nowe, świeże, mimo że podszyte starzyzną. I wydaje się, że wszystko już było.
Jest perfekcyjnie, prawie. Są elementy, których brakuje. Ale są takie, których istnienia nigdy się nie spodziewałam i których doświadczać jest cudownie.
Nic już nie będzie takie samo.
Zostawiamy za sobą początki, przenosząc się do nowego. Ciekawe, czy to już ostatni raz?

sobota, 22 maja 2010

Odmienne stany świadomości

Dni mijają, nadeszła kolejna sesja, przeminęła powódź.
Wiele spraw do przodu, wiele wciąż w toku.
Czas zdaje się być dla pewnych spraw zatrzymany, dla innych - biec w zdwojonym tempie.
Tęsknię trochę za niektórymi rzeczami, które miałam, a których chwilowo nie mam. Mam inne - nowe, aczkolwiek ja się bardzo przywiązuję do starych rzeczy.
Już pięć miesięcy nie ma mojego psa. A śni mi się. Żywy, sprawny, z gładkim, miłym futerkiem. Przeżywam. Nowy pies nie zastąpi starego. Nigdy nie będzie tym samym, najbardziej moim.
Chyba nie lubię mieć zwierząt. Bo one odchodzą. Na tej samej zasadzie mogłabym odseparować się od wszystkich ludzi - mniej się zwiążę, mniej przeżyję stratę. Idiotyczne? No ba.

środa, 14 kwietnia 2010

Jakkolwiek

by na ten świat nie patrzeć.
Każdy ma swój mały świat, którego jest centrum. Wyjść poza jego obręb na chwilę można, ale zazwyczaj pozostawać gdzieś na obczyźnie na dłużej to się nikomu nie uśmiecha.
Każdy ma swój zestaw uczuć, przeżyć.
I swoje tajemnice do tego.
Swoje myśli, często niewyrażone - no bo w sumie, co to kogo?
Mój własny układzik słoneczny buduje się i rośnie w siłę. I tak, jestem radosna, mam odwagę być, nawet teraz. I mam odwagę przeżywać po swojemu - każdy dzień, każdą chwilę.

poniedziałek, 22 marca 2010

Uśmiech

Jest dobrze, uwierzcie.
Błogo, spokojnie.
W weekend nowa-ja-skowronek budzę się o 7.15, bo tak mi dyktuje ciało - na widok słońca, oczywiście. Mój wewnętrzny zegar zmienił swój rytm.

W dzień powszedni biegam na zajęcia, albo do laboratorium, gdzie czekają na mnie bakterie, z którymi jest masa roboty.
Popołudniami piszę sprawozdania, farmeruję na FB, zjadam niemożliwe ilości owoców.
Potem przychodzi wieczór, tylko dla nas, na rozmowy, picie herbaty w ilościach hurtowych (ostatnio zasmakował mi tzw. CZAJ - pu-erh z kardamonem, cynamonem, jabłkiem...).
Jedziemy do Poznania niedługo - ja, ponieważ nigdy nie byłam. On - prezentować się na konferencji. Siedem godzin w pociągu zapowiada się uroczo. Na tę okazję kupię książkę.

Czas sobie biegnie, zaraz dobiegnie mnie do ćwierćwiecza. Fajnie będzie mieć 25 lat:)

piątek, 15 stycznia 2010

Hmm

I co by tu napisać?
Jesteśmy szczęśliwi. Baaardzo.
Zima jest upierdliwa.
Sesja się zbliża, na szczęście straszy tylko jeden egzamin.
No fantastyczne mam życie i już. I niech tak pozostanie:)