poniedziałek, 22 marca 2010

Uśmiech

Jest dobrze, uwierzcie.
Błogo, spokojnie.
W weekend nowa-ja-skowronek budzę się o 7.15, bo tak mi dyktuje ciało - na widok słońca, oczywiście. Mój wewnętrzny zegar zmienił swój rytm.

W dzień powszedni biegam na zajęcia, albo do laboratorium, gdzie czekają na mnie bakterie, z którymi jest masa roboty.
Popołudniami piszę sprawozdania, farmeruję na FB, zjadam niemożliwe ilości owoców.
Potem przychodzi wieczór, tylko dla nas, na rozmowy, picie herbaty w ilościach hurtowych (ostatnio zasmakował mi tzw. CZAJ - pu-erh z kardamonem, cynamonem, jabłkiem...).
Jedziemy do Poznania niedługo - ja, ponieważ nigdy nie byłam. On - prezentować się na konferencji. Siedem godzin w pociągu zapowiada się uroczo. Na tę okazję kupię książkę.

Czas sobie biegnie, zaraz dobiegnie mnie do ćwierćwiecza. Fajnie będzie mieć 25 lat:)