No to żeby zapoczątkować przygotowaniu do wyjazdu, poszłam sobie do fryzjera.
A jakże.
Pani w ciąży zaproponowała mi zdegażowanie grzywki (NIE, nie zdegarażowanie i NIE zdegazowanie).
Cokolwiek to jest, działaj kobieto! Krzyknęłam zachęcająco i zdjęłam okulary.
No to się doigrałam i mam teraz mysią grzywkę i wychudzoną fryzurkę na czubku (ponoć mi się czapka z włosów robiła).
Jezu. Zdjęcie będzie, jak się dogadam z tym czymś, co było kiedyś moją grzywką.
A co będzie z tym blogiem, jak już raczymy wrócić z dalekiego kraju? Nie wiem.
ZAKUPOWE SZALEŃSTWO 😊
6 lat temu
0 komentarze:
Prześlij komentarz