- zaopatrzyć się w kartę EKUZ (NFZ wydaje jakiś papierek, który mówi o tym, że jestem ubezpieczona w Polsce i w razie czego trzeba mnie leczyć).Ten papierek wygląda jak karta do bankomatu i mam ją już w portfelu. Poszło sprawnie i obyło się beze mnie, a ludzie w NFZcie podobno byli prze-mi-li. Jakiś pan zadzwonił nawet o 15 do mojego męża (który właśnie do NFZ jechał, bo był umówiony na ten dzień), czy zdąży dojechać, bo jest dziś do 16, ale on (ten pan) może zaczekać (!!!).
- zakupić ubezpieczenie, najlepiej Euro<26 lub ISIC. Mam euro, ciekawe, czy w Hiszpanii honorują?
- nabyć dodatkową walizkę (z pomocą przyjdzie mama, która właśnie zakupiła walizkę dla siebie, ale chętnie pożyczy).
- kupić plan miasta Bilbao oraz przewodniki po innych miastach, do których się wybieramy.
- skompletować apteczkę. Duża ilość aviomarinu i środków uspokajających na czas lotu (całe szczęście, nie lecimy Airbusem).
- odwiedzić stomatologa (w razie czego lepiej naprawić ewentualne ubytki tutaj).
- odwiedzić lekarzy innych specjalności, z którymi i tak w Hiszpanii się nie dogadam.
- zakupić/pożyczyć stertę książek (na samotne wieczory, kiedy mąż do Polski będzie przylatywał oraz na leżenie na plaży po pracy).
- wyprawić pożegnalne party. Pod znakiem zapytania, bo tata ma imieniny:)
- zdać egzaminy (jeszcze 6, jeszcze 6...Czyli połowa za mną, a sesja zaczyna się dopiero we wtorek. teoretycznie.)
- zrobić listę - co należy spakować. Dobrze, że w Hiszpanii jest ciepło i nie trzeba taszczyć swetrów i tym podobnych ciepłych ubrań.
- zabrać ze sobą dziwne dokumenty, głównie dla firmy.
No dobra. Ale lecimy:) Za 16 dni:)
3 komentarze:
Test komentarza
Drugi test komentarza
gratuluję spełnienia marzenia :)
Prześlij komentarz